Lenistwo (nie istnieje)

Często oskarżamy siebie (i innych) o lenistwo. To słowo budzące wiele reakcji i używane w wielu celach. W naszej kulturze najbardziej obarczone jednak moralną oceną, zakazem i groźbą kary. Nasz wewnętrzny krytyk z uwielbieniem używa go, by nam udowodnić, że znów jesteśmy do niczego, obijamy się, więc nie zasługujemy na akceptację, docenienie, ani nagrodę. Tym samym poprzez oskarżający dialog wewnętrzny osuwamy się w niepokój, wstyd i poczucie winy – w zależności od tego, do jakich ram odnosi się nasz destrukcyjny krytycyzm. Wewnętrzny nakaz by być wydajnym, produktywnym, pracowitym, twórczym, zdyscyplinowanym potrafi tak bardzo przybrać na sile i surowości, że jego niezrealizowanie kończy się permanentnym samopotępieniem. “Śmierdzący leń!” – słyszymy w głowie. A współczesna kultura sukcesu i uśmiechu podnosi to wewnętrzne ciśnienie swoimi imperatywami. 

Tymczasem, kiedy przejdziemy od moralizowania do psychologizowania, okaże się, że za tym “lenistwem” kryją się różne potrzeby i lęki. Czasami to po prostu naturalna reakcja na długotrwałe przeciążenie, chęć odpoczynku i regeneracji, odpuszczenia, spowolnienia. Coś w nas bojkotuje kolejne zadania, wiedząc, że taki tryb działania może skończyć się groźnym przeciążeniem. To zdrowy odruch zadbania o siebie. “Połóż się, odpuść sobie, odpocznij…” podpowiada coś w środku.

Czasami jest to potrzeba refleksji i introspekcji, wyłączenia się z trybu działania zadaniowego. Czas na zagłębienie się w siebie, analizę, podsumowania, przeżywanie uczuć, które kłębią się nierozpoznane. Czasem fantazja chce ożyć i tworzyć. 

Może być też tak, że cele, które sobie stawiamy, czy obowiązki na nas nakładane nie są zgodne z naszymi realnymi potrzebami i wartościami. Stają się nudne, uciążliwe i bezsensowne – nasz organizm (bardzo zresztą adekwatnie) odmawia więc zgody na poświęcanie swojej energii na sprawy bez znaczenia. Czasem wymagania nam stawiane same w sobie tworzą wewnętrzny konflikt interesów, coś w nas uważa na przykład, że część naszej pracy jest niezgodna z naszymi wartościami, bo zakłada manipulacje i oszukiwanie innych ludzi.

Często też jest to po prostu lęk. Nie zabieramy się za pracę, obowiązki czy wyzwania, ponieważ boimy się porażki, nie wierzymy w powodzenie i jednocześnie nie wiemy, jak sobie z nią ewentualnie poradzić. Boimy się kary, oceny, odrzucenia. Wewnętrzny dialog zaczyna kręcić się wokół straszenia, zawstydzania z jednej strony oraz wymówek i zniechęcenia z drugiej. Ten obezwładniający cykl można by długo analizować… (ostatnio zjawisko to przechadza się ubrane w kolejne modne słowo psychologiczne: “prokrastynacja”).

Nasz model edukacji jest zresztą genialną maszyną do produkcji “leni”. Jako uczniowie przez dobre kilkanaście lat zmuszani jesteśmy codziennie do robienia rzeczy, które na tym etapie rozwojowym nie mają dla nas większego sensu, są przeciążające i nudne, a rzadko kto próbuje tego sensu z nami szukać. Jednocześnie system oceniania, rywalizacji i straszenie wykluczeniem społecznym w razie niespełnienia wymagań stają się wieloletnim koszmarem prawie wszystkich dzieci, które uwewnętrzniają ten system (często pełen przemocy), by potem według niego myśleć w dorosłym życiu. Nic więc dziwnego , że “się odechciewa”, kiedy wewnętrzny system opresji motywuje strasząc i zawstydzając…

Kiedy pracuję z kimś, kto zaczyna mówić, że się leni, zwykle daje pstryczka w nos jego krytykowi i mówię: “Ok, ale dla mnie lenistwo nie istnieje, zastanówmy się nad tym, co dzieje się z Tobą naprawdę” – to często początek zagadki, której rozwiązanie przynosi ulgę i pomaga zrozumieć oraz podążyć za bardziej naturalnymi potrzebami lub wyciszyć lęki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Call Now Button