Recenzja „Nie zaczęło się od ciebie”

Tym razem pozycja całkiem świeża: “Nie zaczęło się od Ciebie” (2017) Marka Wollyna – chwilami mesmeryczna niczym przytaczany w niej Hellinger, ale mimo to godna polecenia dla każdego, kto zastanawia się nad rodzinnym, pokoleniowym tłem swoich przeżyć, schematów, osobowości i kryzysów. Podtytuł książki: “jak dziedziczona trauma wpływa na to, kim jesteśmy i jak zakończyć ten proces” objaśnia w zasadzie cały jej zamysł. Mark Wolynn – amerykański terapeuta w swojej pracy zajmuje się obszarem traumy, który obejmuje jej systemowe, rodzinne, dziedziczne korzenie.  W największej mierze tym, jak międzypokoleniowo przekazywane mogą być traumatyczne doświadczenia i wzorce radzenia sobie z nimi. Nie każdą trudność, którą przeżywamy obecnie można wyjaśnić wydarzeniami z naszej osobistej historii, część z nich może być konsekwencją wydarzeń i decyzji poprzednich pokoleń. Autor wychodzi od swojej własnej historii radzenia sobie z niezrozumiałym symptomem i dalej prowadzi nas przez mniej lub bardziej naukowe teorie, żeby dojść do propozycji metody terapeutycznej. 

Pierwsza część książki to teoretyczne wprowadzenie w zagadnienie dziedziczenia traumy na różnych poziomach i poprzez różne mechanizmy. Możemy przyjrzeć się pobieżnie mechanizmom dziedziczenia psychologicznego – poprzez sposób budowania więzi, narracje rodzinne, identyfikowanie się z różnymi postaciami z systemu rodzinnego itp., a także doniesieniom ze względnie nowej gałęzi nauki – epigenetyki, która bada pozagenetyczne mechanizmy dziedziczenia. Autor przytacza badania, które wskazują, że pomimo odpowiedniej troski i opieki po naszym narodzeniu, możemy dostać w biologicznym spadku konsekwencje traum trzech poprzednich pokoleń. 

Druga część książki jest już bardziej praktyczna i przedstawia kolejne kroki w rozpoznawaniu swojego traumatycznego dziedzictwa i radzeniu sobie z nim. Autor pokazuje jak sami ze sobą możemy pracować w celu rozpoznania “wewnętrznego języka traumy”, naszej nieuświadomionej opowieści, która może niszczyć nam zdrowie, blokować nasz rozwój, relacje czy nawet karierę zawodową. Poza przytaczanymi historiami pacjentów proponuje proste (technicznie, bo emocjonalnie mogą być chwilami przytłaczające) ćwiczenia skierowane na rozpoznawanie naszych wewnętrznych skarg, zdań, które prowadzą nas do “najgłębszej traumy”. Proponuje też ćwiczenia, wizualizacje czy rytuały nastawione na wydostawanie się spod władzy trudnego dziedzictwa oraz odzyskiwanie “przepływu siły życiowej”. O ile tworzenie wewnętrznej mapy, praca z językiem, wewnętrznymi obrazami jest ciekawą propozycją, o tyle już przedstawiane rozwiązania chwilami wydają się zbyt płytkie, ograniczone i co gorsza trącą obietnicami wielkiego uzdrowienia. Tutaj można pokusić się o zarzut wobec książki, że przemawia przez nią spora obietnica cudownej przemiany w kilku prostych krokach. I choć autor nie wykrzykuje nam tanich haseł o stuprocentowym sukcesie i uleczeniu niczym mówca motywacyjny, można mieć wrażenie, że proponowana metoda ma moc odczarowania wielowarstwowego przekazu traumy (od rzetelnego terapeuty można by oczekiwać odrobinę więcej powściągliwości). Inna wątpliwość, która może budzić się w trakcie lektury dotyczy mglistych stwierdzeń o odległych identyfikacjach ze zmarłymi, rytuałów wybaczania i otrzymywania błogosławieństwa przodków i innych koncepcji inspirowanych wyraźnie znajomością autora z Bertem Hellingerem (wiem, że niektórzy uczuleni na teorię ustawień na widok tego nazwiska włożą książkę między bajki, ale nie warto się zrażać). 

Zaletą książki jest jej czytelność i przystępność językowa. Chociaż chwilami omawiane są dość zawiłe mechanizmy, autor nie używa hermetycznego języka. Proponuje za to konsekwentny układ od teorii do praktyki przeplatany historiami z życia. Czyta się lekko, a proponowane ćwiczenia każdy może podjąć we własnym zakresie (choć warto pamiętać, że tego typu poradniki i podążanie z nimi nie zastąpią czasami koniecznej pracy terapeutycznej ze specjalistą). Metodologicznie Wolynn nie odkrywa Ameryki, jego propozycje od dawna w różnych wariantach funkcjonowały w różnych podejściach terapeutycznych, ale zebranie tego w zręczną całość na pewno wyda się ciekawe nawet dla specjalistów pracujących w tym obszarze.

Nikt z nas nie jest wolny od traum (swoich i tych należących do przodków), więc każdy znajdzie w lekturze coś dla siebie.

A.Ch. VIII 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Call Now Button