Recenzja „Otchłani”

W zeszłym roku dzięki Instytutowi Psychologii Zdrowia PTP  ukazało się polskie tłumaczenie Jonathana Rottenberga „Otchłań”. Lektura bardzo ciekawa i wnosząca kilka świeżych refleksji w dyskusję wokół depresji. Autor posługując się w dużej mierze podstawami psychologii ewolucyjnej, psychologii nastroju i pokaźną ilością najnowszych badań z zakresu psychologii i neuronauk, pokazuje epidemię depresji jako kłopot współczesnej cywilizacji w rozumieniu nastrojów i reagowaniu na nie adekwatnie. Krok po kroku analizuje znaczenie obniżonego nastroju, jego pozytywne i użyteczne funkcje, które pomagają przetrwać (odwołuje się też przy tym do badań nad innymi ssakami, u których można obserwować zmiany nastrojów). Biorąc pod uwagę adaptacyjne funkcje obniżonego nastroju (często klasyfikowanego już klinicznie jako lekka depresja), proponuje zrezygnować z „modelu defektu”, poprzez który nie jesteśmy w stanie rozumieć znaczenia doświadczeń depresyjnych i jako jednostki, ale także cała kultura paradoksalnie pogłębiamy tę współczesna epidemię.

Rottenberg twierdzi, że  w wielu przypadkach epizody głębokiej wieloletniej depresji związane są z niereagowaniem na pierwsze oznaki zmieniających się nastrojów. Jak wynika z badań, każdy większy i ciężki epizod depresyjny poprzedzony jest pomniejszymi epizodami spadku nastroju. W związku jednak z brakiem zaufania do tych wewnętrznych sygnałów, a także w związku z rozpędzoną kulturą szczęścia i osiągnięć oraz cywilizacją, która wprowadza sporo nienaturalnych dla nas warunków życia (choćby ilość czasu spędzanego w świetle słonecznym, ilość snu itp.), zamiast skorzystać z informacji emocjonalnych, próbujemy trzymać się stale nieadekwatnych dla nas sposobów funkcjonowania. Zapętlamy się w narastającym poczuciu winy i ruminacjach, które prowadzą tylko w głąb tytułowej otchłani. A depresja często chce nam „powiedzieć”, żebyśmy coś odpuścili, nie toczyli walki o co coś nieosiągalnego, obniżyli oczekiwania, wycofali się, zajrzeli w siebie, zwolnili, zmienili cele, żebyśmy zanalizowali sytuację, wyjaśnili przed sobą samym, co się wydarzyło, co powoduje obniżony nastrój i adekwatnie na to reagowali. Tym samym obezwładniająca, niebezpieczna postać depresji zagrażająca życiu jest pewnego rodzaju powikłaniem wynikającym z naszych naturalnych i pożądanych skłonności do regulowania swojego postępowania dzięki myśleniu i emocjom. „Depresja czerpie soki z licznych budzących zachwyt ludzkich przymiotów, takich jak: umiejętność myślenia i posługiwania się językiem, naszej skłonności do wyznaczania sobie ambitnych celów, a nawet dążenia do szczęścia”. Jeżeli coś niedobrego dzieje się w naszym życiu (lub działo w przeszłości) i nie potrafimy odpowiednio na to zagregować, to (adekwatny) obniżony nastrój najprawdopodobniej będzie się nasilał do takiego stopnia, że zacznie odbierać siły do życia. Dodatkowo przekonania o własnej winie i beznadziejności, które niebawem się pojawiają będą blokować możliwości rozumienia i rozwoju.

Ciekawym aspektem tej książki jest to, że autor sam w przeszłości przeszedł poważną depresję, a mozolny proces wychodzenia z niej zainspirował go do wieloletnich badań nad tym zjawiskiem oraz do poważnych zmian w życiu (a ostatecznie opublikowania tej pracy). Ostatnia część książki traktuje więc o nadziei, o wydostawaniu się na powierzchnię i o tym, że każde ciężkie przejście, każdy kryzys, w tym ciężka depresja może być czynnikiem, który zainspiruje do ogromnych zmian, rozwoju i przeżywania swojego życia jeszcze pełniej niż przed depresją.

Nie można powiedzieć, że to ujęcie to wielka rewolucja w rozumieniu depresji, ale na pewno przypomina o ważnych, adaptacyjnych i koniecznych aspektach naszych nastrojów, emocji, w tym tych nieprzyjemnych. Słusznie wg mnie krytykuje model defektu biologicznego i psychologicznego, jako niebezpiecznej pułapki, w którą często popadamy, nawet jako specjaliści „leczący” depresję. Uważam, że to ważny głos odbudowujący zaufanie do naszych przeżyć w czasach, kiedy dominujący dyskurs kulturowy próbuje wielu z nim odebrać znaczenie, usunąć, czy umieścić w różnego rodzaju psychologicznych gettach. To również kolejny autorytet poważnie podważający wszelkie teorie definiujące depresję jako „chorobę mózgu”.

A.Ch. VII 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Call Now Button